Póki nie ma konkretów pozostają prognozy

Patrząc za okno tak sobie myślę, że właściwie można wypisywać najróżniejsze głupoty, a potem nazwać to prognozą. Od kilku dni różnego rodzaju serwisy pogodowe zapewniają mnie, że mam piękną słoneczną pogodę, podczas gdy już od dobrego tygodnia mgła jest taka, że momentami widoczność wynosi kilkadziesiąt metrów. Potem okazuje się, że skuteczność prognoz wynosiła 91%. Tak to i ja sobie mogę poprognozować.

Po ogłoszeniu nowego regulaminu rozruszała się na dobre karuzela z prognozami. Na ile się sprawdzą, to chyba nawet sami zainteresowani na chwilę obecną nie są w stanie powiedzieć. Ogólnie drużyny ekstraligowe można podzielić na trzy grupy: maksymalizujemy zyski, minimalizujemy straty, albo siedzimy cicho. Niższe ligi czekają na to co zostanie jeszcze na rynku. Do pierwszej grupy zaliczyłbym Zielona Górę, Rzeszów, Częstochowę i Toruń, do drugiej Tarnów, Bydgoszcz, Wrocław i dość niespodziewanie Gorzów, a do trzeciej Leszno i Gniezno. Przynależność jest oczywiście moją subiektywną oceną i może się dość szybko zmienić. Tym bardziej, że pewnie niejeden klub ma za uszami (a dokładniej w papierach) mniejsze lub większe niespodzianki.

Wczoraj portal falubaz.com uraczył nas dwoma sensacjami. Czy rzeczywiście zielonogórski klub jest zainteresowany pozyskaniem Michaela Jepsena Jensena? Być może, ale tak pisanie o przyjeździe Duńczyka, który jest pasjonatem… architektury może świadczyć o chęci podbicia stawki, tak żeby trochę poprzeszkadzać konkurencji. Nie da się ukryć, że Falubaz posiada w tym zakresie pewne doświadczenie, co zapewne odczuła pani prezes z Rzeszowa. Ściągnięcie MJJ’a byłoby równoznaczne z rezygnacją z usług Saszy Loktajewa lub Patryka Dudka, ale żadna z tych opcji nie zostałaby dobrze przyjęta przez kibiców. Obaj młodzi żużlowcy mieli świetny sezon, więc jeśli zdarzyłoby się, że któryś z nich zmieni klub, to zapewne musiałby być ważny powód podjęcia takiego kroku. Wiadomo, że po tak ciężkiej kontuzji dyspozycja „Duzersa” jest pewną niewiadomą, bo nikt na 100% nie potrafi powiedzieć jak jego organizm zareaguje na spory wysiłek, a pozostaje jeszcze sfera psychiczna. Nie zmienia to jednak faktu, że mistrz świata juniorów na razie jeździ po jednym sezonie z każdym ze swoich dotychczasowych klubów, a to oznacza, że ciężko wiązać z nim jakieś nadzieje na przyszłość, w przeciwieństwie do Patryka. Drugą niespodzianką jest przejście Łukasza Jankowskiego do Gorzowa. Tu akurat pewnie jest sporo prawdy, bo zatrudnianie akurat tego zawodnika nie jest powodem do dumy dla gorzowskich kibiców. „Jankes” ma świetne starty, jest niekonfliktowy i pewnie niebyt drogi, ale jego umiejętności są wciąż zbyt małe na ekstraligę.

Ciekawe jest zresztą to wszystko co dzieje się wokół Stali Gorzów. Możliwe jest odejście aż pięciu seniorów (trzech już właściwie odeszło), a wciąż niepewne jest pozostanie MJJ’a i Krzysztofa Kasprzaka. Oficjalne wypowiedzi z klubu mówią o konieczności zmieszczenia się w zapisac regulaminowych, ale przecież gołym okiem widać, że ściągnięcie Daniela Nermarka (KSM = 8,00) za Mateja Zagara (KSM = 8,20) to jakaś kompletna paranoja. Przecież Szwed wspólnie z Nielsem Kristianem Iversenem i Bartoszem Zmarzlikiem mają już KSM na poziomie 24,15, czyli na trzech seniorów zostaje niespełna 16 punktów, więc jeśli podpisany zostanie tam kontrakt z jednym przyzwoitym ekstraligowcem, to można sobie dopowiedzieć jakiej klasy będą pozostali dwaj zawodnicy. Czy rzeczywiście chodzi tylko i wyłącznie o KSM, czy może odejście Władysława Komarnickiego miało drugie dno? Jeśli rzeczywiście powodem są pieniądze, to problem nie polega chyba na tym, że żużlowcy, którzy mieli naprawdę dobry sezon chcą więcej zarabiać. Problem polega raczej na tym, że punkt wyjścia (czyli tegoroczne zarobki) jest prawdopodobnie postawiony dość wysoko, a to już jest „zasługa” honorowego prezesa.

Mało sensownych informacji dotyczy Unii Leszno. Na razie mówiło się przede wszystkim o odejściu Jarosława Hampela, co wcale nie musi być niekorzystne dla drużyny, bo przede wszystkim budżet klubu trochę odetchnie. Mówi się, że nie ma ludzi niezastąpionych (a przynajmniej nie ma ich zbyt dużo) i mam wrażenie, że stratę po „Małym” da się dość szybko przeboleć, a kto wie czy na zamianie najgorzej nie wyjdzie sam zawodnik. Prezes Józef Dworakowski nieraz udowodnił, że nie pozwala sobie włazić na głowę i nie przypominam sobie, żeby żużlowcy, którzy opuścili Unię mieli jakieś wielkie wyniki, a spora część z nich chciała po jakimś czasie do Leszna wrócić. Unia w ogóle jest ewenementem, wszak nigdy nie sprzedano tam nazwy, drużyna wciąż opiera się na wychowankach, a mimo wszystko w ciągu ostatnich sześciu lat „Byki” zdobyły dwa złota i dwa srebra.

Ciekawe rzeczy dzieją się także wokół Włókniarza. Tam w odróżnieniu od większości ośrodków speedway’a w Polsce jest świetne zaplecze kibicowskie. Nie sztuka przychodzić na stadion, gdy drużyna wygrywa, sztuka przychodzić i być ze swoimi ulubieńcami, gdy mają słabsze chwile. Jeżeli „Lwy” wzmocnią odpowiednio skład, a jednocześnie nadal tor będzie tam przygotowywany do walki, to czy prawdziwy fan żużla może chcieć więcej? Może pewnie chcieć wychowanków, ale akurat na to trzeba popracować wiele lat. Życzę częstochowianom przede wszystkim dobrego żużla, bo jeśli zawodnikom nie będzie się przeszkadzać, to oni sobie poradzą. Być może na stare śmieci wróci Marek Cieślak, który ma ten komfort, że to nie on szuka pracy, ale praca szuka jego. Czy byłoby to dobre rozwiązanie? Osoba menadżera reprezentacji właściwie gwarantuje walkę o najwyższe cele, chociaż osobiście wolałbym, aby to co jest tak fajnie budowane pod Jasną Górą nadal szło w obranym kierunku dotychczasowymi siłami.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *