Indywidualne Mistrzostwa Niemiec w Herxheim

Pomysł na wyjazd na południowo-zachodni kraniec Niemiec pojawił się jako uzupełnienie wycieczki do belgijskiego Heusden-Zolder. Okazją były mistrzostwa Niemiec, czyli najbardziej prestiżowy turniej indywidualny u naszych zachodnich sąsiadów.

Tak naprawdę nawet jadąc do Niemiec nie byliśmy pewni czy zajedziemy do Herxheim, bo prognozy pogody były, delikatnie rzecz ujmując, nieprzyjazne. Na kilka dni przed turniej zapowiadano ulewy od piątkowego popołudnia aż do niedzieli. Potem nieco skurczył się okres zapowiadanych opadów, ale i tak w sobotę miało spaść aż 25 mm deszczu. W samochodzie śledziłem czy nie pojawiają się jakieś newsy dotyczące odwołania zawodów, ale niczego takiego nie znalazłem. Pogoda w drodze jednakowoż nie zapowiadała niczego optymistycznego, bo kilka razy całkiem mocno lało, a chmurom nie było końca. Niby deszcz miał się skończyć dwie godziny przed głównym turniejem, tylko czy tak krótki czas wystarczy do przygotowania toru? Jedyną wiadomością jaką udało mi się wyszukać na stronie speedway-forum.de był krótki wpis o odwołaniu turnieju Talents Team Trophy, który miał rozpocząć się o godz. 11:30.

Obiekt w Herxheim znany jest bardziej z longtracku, ale także klasyczny żużel ma tutaj swój owal – pozbawiony band, krótki (zaledwie 283 metry długości) z dość wąskimi i ostrymi łukami. Niestety, czołowi niemieccy żużlowcy mieli w tym roku wyjątkowego pecha, co sprawiło, że na starcie zabrakło Martina Smolinskiego, Kaia Huckenbecka, braci Erika i Marka Rissów oraz Maksa Dilgera. Pamiętam, że kilka lat temu podczas Mistrzostw Niemiec musiano najpierw rozegrać eliminacje ze względu na dużą liczbę zgłoszonych zawodników. Teraz wobec braku takich tuzów musiano się posiłkować zawodnikami prezentującymi poziom bardziej amatorski, co pokazuje w pewien sposób ilościowy kryzys w niemieckim żużlu. Nie oznacza to jednak, że na torze nie było emocji, bowiem ambicji nikomu nie można było odmówić. Poza tym pojawiło się w ostatnim czasie kilku utalentowanych juniorów, którzy dobrze rokują na przyszłość.

Po przyjechaniu na miejsce okazało się, że deszcz się właśnie kończy, a dźwięk grzanych silników zwiastował, że zawody na pewno się odbędą.
Po wejściu na obiekt ukazała się nam spora kryta trybuna, z której oglądała zawody zdecydowana większość kibiców. Oprócz był jeszcze udostępniony niewielki skrawek terenu i to by było na tyle, jeśli chodzi o miejsca dla widzów. Ponieważ klasyczny owal znajdował się wewnątrz długiego toru, więc wpuszczanie kibiców na pozostałe miejsca mijałoby się z celem.

Okazało się, że tor ma nawierzchnię prawdopodobnie ziemną i deszcz nie zrobił na nim absolutnie żadnego wrażenia. Właściwie jedyną oznaką niezbyt dobrych warunków pogodowych był brak prezentacji. Zakładam, że nie odbyła przed naszym przyjazdem. Około godziny 15:30 rozpoczęła się próba toru, a kilka minut po godzinie 16:00 zawodnicy wystartowali do pierwszego wyścigu. Owal nie jest łatwy ze względu na nawierzchnię i kształt, więc szczególnie tym mniej doświadczonym uczestnikom czasem zdarzały się mniejsze lub większe problemy. Drugi raz w życiu miałem możliwość oglądania żużla bez band i na pewno fajnie się na to patrzy, ale wcale nie jestem przekonany, że takie tory są bezpieczniejsze.

Zawody odbyły się w tradycyjnym 20-biegowym układzie bez kombinowania z barażami, półfinałami czy finałem. Ostatecznie triumfatorem okazał się niepokonany tego Norick Blödorn. Ten utalentowany 19-latek został jednocześnie najmłodszym w historii mistrzem Niemiec. Za jego plecami była zacięta rywalizacja. Drugie miejsce zajął Kevin Wölbert, a trzecie Rene Deddens. Największym pechowcem okazał się Lukas Baumann, który w zanotował dwa upadki i defekt, co pozwoliło mu na zajęcie dopiero 13. miejsca.

Po zakończeniu turnieju można było oczywiście wejść na tor. Okazało się, że jest w świetnym stanie, bez jakichś wielkich kolein, a jednocześnie nie jest to jakiś beton. To chyba specyfika takich właśnie ziemnych nawierzchni, do których jednak pewnie nie jest łatwo się dostosować, bo bardzo rzadko żużlowcy mają okazję ścigać się na takim podłożu.

Podsumowując, pomimo niepewności okazało się, że były to całkiem fajne zawody, bez presji, za to z dużą ambicją. Wśród uczestników była jedna dziewczyna i – o dziwo – nie była nią Celina Liebmann. Tym razem miałem możliwość zobaczenia Ann-Kathrin Gerdes. W swoim pierwszym wyścigu Anka-Kaśka wiozła nawet dwa punkty, ale niestety na drugim łuku trzeciego okrążenia zanotowała uślizg, kończąc ostatecznie zawody bez zdobyczy punktowych. Warto także zaznaczyć, że bodajże ośmioro uczestników turnieju jest wciąż juniorami, wielu z nich nie ma jeszcze 19 lat. Można oczywiście narzekać, że mistrzostwa kraju powinny mieć lepszą obsadę, ale sam fakt, że są w Niemczech młodzi ludzie chcący bawić się w żużel, że są ośrodki, które prowadzą szkółki, jest niewątpliwie bardzo optymistyczną informacją.

Po zawodach mieliśmy jeszcze do przejechania ok. 250 km na nocleg, żeby z samego rana w niedzielę wyruszyć do Belgii.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *