Ocena transferów, cz. 1

Zakończył się oficjalny okres transferowy. Nie oznacza to oczywiście, że nie będzie więcej zmian, bo przecież w nadal można wypożyczać zawodników, którzy mają podpisany gdziekolwiek ważny kontrakt. Myślę, że składy są jednak na tyle skrystalizowane, że takich roszad nie powinno być zbyt dużo.

Podzielę sobie ocenę poszczególnych klubów na dwie części. Na początku opiszę te zespoły, co do których mam pewne wątpliwości różnej natury, można powiedzieć, że te teoretycznie słabsze.

Większość drużyn przeprowadziło dość przemyślane transfery. Nawet Włókniarz, który w opinii sporej części kibiców stracił wiarygodność finansową, skonstruował całkiem ciekawe zestawienie, a co najważniejsze, trener będzie posiadał pewne pole manewru i w ramach obowiązującego KSM-u może stosować kilka ustawień. Postąpiono tam bardzo sprytnie, bo  ściągnięci zostali czołowi żużlowcy z pierwszej ligi, legitymujący się całkiem wysokimi współczynnikami. Takiej wyobraźni nie posiadali natomiast działacze Betardu Sparty Wrocław. Być może kłopoty finansowe są na tyle duże, że zawodnicy nie byli zainteresowani startem w żółto-czerwonych barwach. Żeby nie być gołosłownym powiem, że jeśli Kenneth Bjerre lub Maciej Janowski nie będą zdolni do jazdy i nie będzie możliwości skorzystania z zastępstwa zawodnika, to wrocławianie nie przekroczą dolnego KSM-u. Wiadomo, że żużel jest sportem urazowym i kontuzje zdarzają się dość często. Nie życzę nikomu przerwy w startach, ale trzeba się liczyć z taką ewentualnością. Kompletnie bezsensowne wydaje mi się zakontraktowanie Tomasza Jędrzejaka, bo przy całym szacunku i sympatii dla „Ogóra” nie jest to już zawodnik na ekstraligę, a KSM na poziomie 4,00 nie pomaga przy budowie zespołu.

Zacząłem od dwóch teoretycznie najsłabszych drużyn. Są obawy, że będą one ciągnąć na dno pozostałe ekipy, bo konieczność zapłacenia zawodnikom za sześćdziesiąt czy nawet siedemdziesiąt kilka punktów za mecz nie jest specjalnie optymistyczną perspektywą. O ile jeszcze częstochowianie mogą sprawić kilka niespodzianek i nie stoją na tak bardzo straconej pozycji, to Betard Sparta mogłaby mieć problem z awansem do pierwszej czwórki w pierwszej lidze. Nie rozumiem uporu z jakim zgłasza się zespół do rozgrywek w najwyższej klasie,  pomimo straty dwóch czołowych zawodników oraz odejścia trenera, który trzymał to wszystko w kupie. Jeśli wrocławianie przy tym składzie wejdą do szóstki, to będzie to sukces na miarę zdobycia tytułu mistrzowskiego.

Dużo było hałasu wokół beniaminka, czyli PGE Marmy Rzeszów. Wiadomo, że nie ma tam problemów z finansami, a mimo wszystko udało się pozyskać tylko jednego zawodnika. W akcie desperacji przypomniano sobie o dwuletnim kontrakcie podpisanym z Ryanem Fisherem. Wobec wykluczenia Lee Richardsona z pierwszego meczu, Amerykanin załata dziurę w składzie, bo rzeszowski klub… nie ma więcej zawodników. Jason Crump, to oczywiście żużlowiec topowy, ale dziwić może fakt, że nie udało się zakontraktować nawet średniej klasy juniora. Wydaje się, że zarobki Australijczyka zdecydowanie przerastają kwoty, które w rzeszowskim klubie mogą zarobić inni i to jest chyba jedna z przyczyn takiego stanu rzeczy. Ciekawe jak te dysproporcje wpłyną na atmosferę w drużynie. Na pewno nie zabraknie tu doświadczenia, wszak wiek seniorów mieści się w przedziale 28 – 36 lat. Problem w tym, że do wygrywania potrzeba przynajmniej czterech solidnie punktujących zawodników, a tymczasem ekstraligowa siła pozostałej szóstki jest wielką niewiadomą. Być może dwaj Brytyjczycy przełamią zła passę Wyspiarzy w Polsce, bo nie brakuje im ani techniki ani waleczności, ale nie należy oczekiwać od nich kompletów. Szczególną uwagę będę zwracał na Rafała Okoniewskiego, dla którego poprzedni sezon był pierwszym udanym ligowym rokiem od bodajże siedmiu lat. To będzie dla niego przełomowy okres. Jeśli potwierdzi swoją wartość może jeszcze coś w tym sporcie osiągnąć, jeśli nie – pozostanie mu pierwsza liga. Rzeszowianie nie powinni mieć problemów z awansem do szóstki, ale na razie to dla mnie wygląda na drużynę własnego toru.

Kolejną niewiadomą jest dla mnie Tauron Azoty Tarnów. Podobnie jak w przypadku Rzeszowa historyczna nazwa chyba bezpowrotnie została wyrzucona. Pół biedy, jeśli będą wyniki, ale w przeciwnym wypadku może zabraknąć na trybunach kibiców, a bez nich także sponsorzy dadzą sobie spokój. Skład jaki zestawiono może być uznawany za dość ciekawy i taki jest w rzeczywistości. Mamy tu sześciu seniorów. Każdy z nich potrafi pokonać mistrza świata, a potem zawalić mecz. Każdy z nich ma też coś do udowodnienia, co bynajmniej nie musi być czynnikiem pozytywnym. Ten sezon pokaże czy Fredrik Lindgren potrafi być skuteczny poza ligą brytyjską, czy Leon Madsen utrzyma poziom bez pomocy Marka Cieślaka, czy Sebastian Ułamek i Bjarne Pedersen są już tylko ekstraligowymi średniakami czy może jeszcze potrafią wybić się ponad przeciętność. Mam też wrażenie, że dla Krzysztofa Kasprzaka jazda w Tarnowie jest tylko epizodem, którego celem jest odzyskanie szansy na powrót do Unii Leszno. Największy problem jest jednak chyba w tym, że żaden z tych żużlowców nie ma tak naprawdę nic wspólnego z tym klubem, po prostu świadczy dla niego usługi. W minionym roku był to najbardziej nijaki zespół w ekstralidze. Jakoś mam przeczucie, że takim pozostanie. Za mocni (sportowo) żeby spaść, za słabi (mentalnie) żeby coś osiągnąć.

Na razie tyle. Reszta w następnym wpisie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *