Subiektywne podsumowanie rundy zasadniczej AD 2017

Runda zasadnicza wreszcie dobiegła końca. Wreszcie, bo w ciągu ostatnich dwóch miesięcy o cokolwiek jeździła raptem połowa drużyn, i to też chyba ta mniejsza. Nie będę tu analizować wyników, bo przy tak wielkiej różnicy pomiędzy dwoma czwórkami nie ma to po prostu sensu. Niestety, tegoroczne rozgrywki na razie pamiętam stoją pod znakiem odwoływanych meczów, niezbyt ciekawych spotkań i afery dopingowej. Znając życie, pewnie to wszystko znajdzie odzwierciedlenie w nowych, jeszcze doskonalszych przepisach.

Wydaje się, że sytuacja z oczekiwaniem na możliwość podjęcia decyzji w sprawie Grigorija Łaguty także nieco zniechęca do ekstraligi, bo o ostatecznej kolejności zadecyduje werdykt jakiejś komisji, a nie wyniki na torze. Oczywiście na podstawie przepisów. Podobno centrala jest mocno zirytowana postępowanie Rosjanina i wcale się nie dziwię, bo ewidentnie grał na zwłokę. Nie bardzo wiem co chciał ugrać na odsuwaniu w czasie decyzji, bo jeśli faktycznie ROW spadnie, a on sam dostanie forever bana, to nikomu nie wyjdzie to na dobre. No może poza klubem z Torunia. Tak na marginesie, skoro sam Grisza przyjął linię obrony mówiącą, że meldonium zostało mu podane jeszcze przed sezonem, to właściwie sam sugeruje, że wszystkie jego punkty powinny zostać anulowane. To akurat niespecjalnie zmieniłoby sytuację, bo (jeśli dobrze to ogarnąłem) jedynie GKM wzbogaciłby się o jedno dodatkowe „oczko” za bonus z dwumeczu z rybniczanami. Nie potrafię też zrozumieć dlaczego ani on, ani nikt z jego klubowego otoczenia nie wpadł na pomysł przeczytania dokumentu ze szpitala i oficjalnego zgłoszenia obecności zakazanej substancji w jego organizmie. Przecież u nas podobno wszystko jest takie profesjonalne, wszystko regulują coraz bardziej precyzyjne przepisy, a i tak zawsze stanie się coś, co stawia narażą tę ligę na śmieszność. I to jest o tyle dla żużla nieciekawe, że ta dyscyplina dość powszechnie jest uważana za bardzo prowincjonalną.

Ponieważ przedstawienie musi trwać, Ekstraliga Żużlowa musiała podać do wiadomości decyzję dotyczącą meczów półfinałowych. Szczęście polega na tym, że ewentualne przyznanie dwóch punktów Stali Gorzów nie wpływa w żaden sposób na układ par. Zgodnie z aktualną tabelą Sparta powinna być gospodarzem spotkania rewanżowego, ale Stadion Olimpijski jest tego dnia, czyli 10 września, zajęty ze względu na zaplanowany dawno temu maraton. I wszystko wyjdzie na prostą, bo maraton wymusi rozwiązanie, które powinno być zrealizowane po aktualizacji tabeli.

Pomijając kwestie pozasportowe, runda zasadnicza była co najwyżej przeciętna. Jest to przede wszystkim efekt dużej różnicy w poziomie sportowym reprezentowanym przez poszczególne drużyny. Niestety, jakby na to nie patrzeć, ani GKM Grudziądz, ani ROW Rybnik, ani Włókniarz Częstochowa nie wywalczyły awansu do ekstraligi w sportowej walce, a ich przeniesienie do wyższej klasy rozgrywkowej wynikało wyłącznie z kłopotów organizacyjno-finansowych innych klubów. Trudno więc było się spodziewać, że te trzy ekipy opierające swoje budżety na dotacjach z kasy samorządów, nagle wyskoczą ponad przeciętność. Teraz wiemy, że nie wyskoczyły. Pojechały tak, jak można było się tego od nich spodziewać. Zdecydowanie ekipą, która bardzo mocno przyczyniła się do przeciętności rozgrywek jest GetWell Toruń, bo akurat od tego zespołu mieliśmy prawo oczekiwać dużo więcej. Dlaczego torunianie wypadli tak dramatycznie słabo? Mieli pecha w postaci kontuzji i problemów sprzętowych, ale przede wszystkim nie tworzyli drużyny w pełnym tego słowa znaczeniu. Trudno pojąć dlaczego juniorzy wygrywali poszczególne rundy DMPJ, a w lidze nie radzili sobie z tymi samymi rywalami. Trudno pojąć także skąd brała się desperacka często jazda Adriana Miedzińskiego, skoro dwa dni później ten sam Adrian, ale w barwach Indianerny Kumla, był zupełnie innym zawodnikiem. Brak atmosfery? Profesjonalizm polegający na tym, że skoro żużlowcy biorą pieniądze, to mają robić punkty, bo to jest ich obowiązkiem? Nie wiem. Ale jeśli w Toruniu ma być drużyna, to musi być też człowiek, który z ludzi występujących w takich samych kevlarach tę drużynę stworzy. I tu był chyba największy problem. Przyznam, że przed sezonem stawiałem GetWell w górnej czwórce i do teraz nie potrafię zrozumieć, jak można było zaprzepaścić taki potencjał. Jak można było doprowadzić do nudnych meczów na podobno najlepszym torze na świecie?

W rundzie zasadniczej rozegrano 56 spotkań. Nie chce mi się już sprawdzać ile z nich odbyło się w drugim lub nawet trzecim terminie, choć spokojnie część z nich można było odjechać jest zgodnie z planem. Nie to jest jednak najgorsze. Zbyt często z toru po prostu wieje nudą, a program można wypełniać już po wyjściu z pierwszego łuku. Wynik może i jest na styku, ale walki jako takiej powinno być o wiele więcej. Spotkania we Wrocławiu czy Zielonej Górze są mało atrakcyjne ze sportowego punktu widzenia. Grudziądz to tradycyjnie betonowy beton. Jakiegoś wielkiego szału nie ma ani w Gorzowie, ani w Toruniu. Zdecydowanie lepiej powinno być w Lesznie, bo przecież Smoczyk jest wręcz stworzony do walki. Od połowy sezonu coś w tym temacie ruszyło się w Rybniku. Dobrze, że mamy tor w Częstochowie. Nie da się ukryć, że działaczom klubowym zdecydowanie bardziej zależy na wyniku, nawet w meczach, które nie decydują właściwie o niczym. Nie da się też ukryć, że działaczom centrali zależy na tym, żeby nawierzchnia była przewidywalna i nie wpływała na długość transmisji telewizyjnej. I w jednym i w drugim przypadku jednak tracą na tym widowiska, co skutkuje niższą frekwencją na trybunach. Napomknął o tym po lubuskich derbach Patryk Dudek i miał dużo racji. Bo cóż z tego, że granulacja jest prawidłowa i zgodna z regulaminem, skoro nie ma ścigania? Najlepszym podsumowaniem był komentarz Tomasza Dryły do kolejnego biegu podczas meczu Sparta – Falubaz: „jedzie pierwszy zawodnik, drugi zawodnik, trzecie zawodnik i czwarty zawodnik”.

Ciekawe jak w kwestii frekwencji wyglądać będą półfinały. Kluby z czołowej czwórki zdecydowanie podniosły ceny wejściówek, licząc na odrobienie wcześniejszych strat. Czy podstawowe bilety za 55 lub 60 będą miały rację bytu? Wydaje się, że tak. Przy dobrych wiatrach tylko na dwóch spotkaniach (półfinał i finał) kluby są w stanie zarobić jakieś 15 – 20 procent rocznego budżetu, tylko trzeba wejść do finału. Ogromnym plusem jest to, że wszystkie cztery drużyny pochodzą z pobliskich regionów. Największa odległość dzieli Wrocław i Gorzów, ale to tylko ok. 260 km, choć niewątpliwie przejazd remontowaną S3 nie należy do przyjemności (ostatnio wracałem z Wrocławia do Zielonej Góry 3,5 godziny).

Jeszcze wrócę do kwestii torów. Głównym powodem wprowadzenia komisarzy toru było nadzorowanie przygotowania nawierzchni i zwiększenie bezpieczeństwa zawodników. Czy to się udało? W pewnym stopniu na pewno tak, jednak często działania idą zbyt daleko, na czym cierpią widowiska. Wypadków jednak nie da się całkowicie wykluczyć i jeśli porównamy sobie groźne kontuzje z poszczególnych lig, to te „bezpieczne” polskie tory wcale nie wypadają jakoś super ekstra rewelacyjnie w porównaniu do „niebezpiecznych” owali w Szwecji, Anglii i Danii. To jednak w naszych rozgrywkach kontuzji doznali Adrian Miedziński, Jason Doyle, Rafał Szombierski czy ostatnio Niels Kristian Iversen i Peter Kildemand. Okazuje się, że negatywna presja może być równie groźna jak spreparowana nawierzchnia, a nie da się jej niestety wykluczyć żadnymi przepisami.

Nie ukrywam, że odpuściłem sobie w tym roku chodzenie na ligę, pozostając w tym temacie wyłącznie kibicem telewizyjnym. Nie lubię tej ogromnej napinki i presji jaka jest w naszej najlidze. Jeśli coś mnie przyciągnie, to tylko i wyłącznie poziom sportowy. Problem w tym, że poziom sportowy nie zachęcił mnie do zmiany decyzji, a wręcz przeciwnie – utwierdza mnie tylko w przekonaniu, że lepiej zostać w domu. Uważam, że stosunek ceny biletów do jakości widowiska jest słaby. Nie tego oczekuję po najbogatszej lidze żużlowej świata. Naprawdę wolę pojechać kilkaset kilometrów na obiekty bez trybun, bo tam nawet jeśli poziom zawodników (często amatorów) nie pozwala na stworzenie wielkiego widowiska sportowego, to przynajmniej atmosfera na trybunach jest taka jaką lubię. Po prostu nie mam już parcia na oglądanie wielkich zwycięstw, super gwiazdorów, zachwycanie się mega oprawami. To wszystko już widziałem. Teraz chcę po prostu cieszyć się możliwością oglądania w spokoju żużla, a tego ekstraliga mi niestety nie potrafi zapewnić, pomimo wielkich pieniędzy. A może właśnie przez te wielkie pieniądze…

One thought on “Subiektywne podsumowanie rundy zasadniczej AD 2017

  • 05-09-2017 z 03:49
    Permalink

    Piękna puenta. Mam tak samo 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *