Recepta na spadek

Ciekaw jestem kiedy poznamy nowe informacje o podpisanych kontraktach. Na razie coraz bardziej wygląda na to, że w przyszłym roku będziemy mieli do czynienia z pewną karykaturą rozgrywek, bo dwie ekipy wyraźnie odstają od reszty.

Mam oczywiście na myśli Włókniarz Częstochowa oraz Betard Wrocław. Nie dość, że nie słychać tam o żadnych wzmocnieniach, to jeszcze odchodzą liderzy. Przy takiej sytuacji kadrowej strata Jasona Crumpa czy Rune Holty to potężne osłabienie. Kimś będą musiały te kluby uzupełnić te dziury. Tylko kim? Oczywiście nie wchodzi tu w grę zastąpienie, bo zwyczajnie nie ma na rynku żużlowców z takim potencjałem, a poza tym ci najlepsi kosztują. Najlepsi zawodnicy raczej nie będą sobie pozwalali na długotrwałe oczekiwanie na wypłatę pieniędzy, bo w kolejce po nich stoi już kilku innych prezesów oferujących pewnie większe pieniądze, a przede wszystkim terminowe rozliczenia. Myślę, że nie pomylę się zbytnio, jeśli powiem, że te dwa ośrodki utraciły wiarygodność i trudno będzie im znaleźć zawodników poza niechcianymi nigdzie indziej.

Z drugiej warto popatrzeć na wyniki frekwencji w tych klubach. Nieprzypadkowo właśnie one mają kłopoty. Przecież z takich wpływów za bilety nie da się utrzymać zawodników wysokiej klasy. Nasuwa się więc pytanie: dlaczego w ośrodkach mających długą historię i niemałe sukcesy w ostatnich kilkunastu latach, kibice nie chcą przychodzić na stadion? Odpowiedź jest troszkę złożona. Cały proces odsuwania się fanów trwał kilka lat. Wszystko zaczęło się od tego, że w tych klubach postanowiono osiągać sukcesy poprzez zatrudnianie coraz lepszych o oczywiście coraz droższych żużlowców. Co za tym idzie praktycznie zaprzestano szkolenia wychowanków. Jeśli nie ma swoich zawodników, to kibice tracą orientację. Ci, którzy dziś są nasi, jutro jadą przeciw nam. Kiedy skończyły się sukcesy, miejscowi działacze pozostali z ręką w nocniku – ani gwiazd, ani wychowanków. Do chwili obecnej nie odbudowano dobrej atmosfery, choć są, drobne, ale zawsze jakieś, postępy w szkoleniu. Niestety odzyskać zaufanie kibiców, to zadanie bardzo niełatwe, a jeśli ich nie ma, to i o sponsorów jest dużo trudniej.

Kolejnym przykładem drużyny praktycznie bez wychowanków (gdyby nie kontuzja Emila Sajfutdinowa, to pewnie dostaliby jeden wyścig w meczu), z pustymi trybunami jest Polonia Bydgoszcz czyli tegoroczny spadkowicz. Tutaj jednak jest inne podejście – trochę brnięcie w bagienko, w którym ten klub tkwi. Z powodu dziwnych przepisów finansowych na gwałt podpisywane są kontrakty z zawodnikami, którzy spuścili drużynę z ekstraligi, nie podejmując walki w większości spotkań. Nie mam żadnych złudzeń, że pozostanie Grzegorza Walaska i Emila Sajfutdinowa jest spowodowane w dużej mierze odpowiednią zachętą finansową, co w połączeniu z niższą klasą rozgrywkową może się okazać całkiem opłacalne dla samych zawodników. O ile jeszcze w przypadku żużlowców dobrej czy chociażby średniej klasy (bo przy całym szacunku Walas jest na równi pochyłej w dół), kontraktowanie ich  na dwa lata ma jakiś sens, to przedłużanie umów z Robertem Kościechą czy Denisem Gizatulinem jest rozwiązaniem z definicji jednorocznym. W przypadku powrotu do elity będzie mało prawdopodobne żeby dostali jeszcze szansę. A przecież przy niezłym składzie seniorskim jest szansa na wstawienie większej ilości wychowanków i tym samym wykonanie pierwszego kroku w kierunku powrotu do tego żeby Polonia znów była bydgoska.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *